środa, 1 kwietnia 2015

4. Wątpliwości


Wątpliwości - prędzej czy później musiał wpaść w ich lepkie sidła. Małe, szare, wielonogie, tkające swoją sieć na zakurzonym strychu świadomości. Zamiast krzyżyka na swoich grzbietach nosiły niewielkie znaki zapytania.
- Paweł Paliński “4 poru mroku”

Różowowłosa dziewczyna, którą poznałem jakiś czas temu ciągle była dla mnie jedną wielką zagadką. Stałem na trzecim piętrze bardzo starego bloku, znajdującego się na odludziu, w przeciwnej stronie miasta niż znajdowała się huta. Zastanawiałem się, czy ktoś zdążył mnie zauważyć i wezwać policję, a także czy pomysł w chowaniu się w cudzym mieszkaniu rzeczywiście w czymś pomoże. W końcu każdy, nawet głupi sąsiad po jakimś czasie zorientowałby się, że coś jest jednak nie tak. Chociaż, patrząc na to z jeszcze innej perspektywy… Nie miałem pewności, że to mieszkanie jest własnością Sakury.
Nie wykazywałem żadnego wzruszenia, patrząc jak różowa mocuje się z zamkiem i klnie pod nosem. Po kilku nieudanych próbach, desperackich szarpnięciach drzwiami, wreszcie oboje znaleźliśmy się w środku. Rzuciłem kurtkę na ziemię, rozglądając się po pomieszczeniu i powoli zdjąłem buty, zwracając uwagę na niektóre szczegóły.
Przedpokój urządzony był dość skromnie, całe mieszkanie wyglądało jak przedwojennne, chociaż nie miałem żadnej pewności, że faktycznie budynek ten wybudowany został przed wojną. Najbardziej w oczy rzucała się boazeria koloru zielonego i ogromna szafa (prawdopodobnie na buty) ustawiona z lewej strony przedpokoju. Haruno zniknęła gdzieś w środku, więc postanowiłem rozejrzeć się na własną rękę. Po przejściu kilku kroków po prawej stronie znajdował się niewielki pokoik z jednym łóżkiem i telewizorem. Na wprost znajdowały się drzwi od łazienki, która zaskoczyła mnie swoim rozmiarem, a także ilością kosmetyków się w niej znajdującą. Ale co się dziwić, w końcu mieszkała tu dziewczyna… Po lewej stronie od łazienki prezentował się pokaźny salon, gdzie znalazłem moją zgubę, pośpiesznie szukającą czegoś w jednej z szafek. Wyglądała na zestresowaną i spiętą.
- Szukasz tuszu do rzęs? - Zakpiłem. - W łazience jest ich jakieś miliony - odparłem, a ta nawet na mnie nie spojrzała. - Halo, potrzebujesz aparatu słuchowego? - zapytałem już nieco zniecierpliwiony i rozdrażniony.
- Mam! - Wykrzyknęła, wyjmując z szafki małe pudełko. O co jej… - Trzymaj! - Podeszła do mnie, wyciągając z pudełka skórzane opakowanie na dokumenty. Po chwili wyciągnąłem z niego dowód, a także prawo jazdy. Zdjęcie przedstawiało krótko obciętego bruneta o brązowych oczach i ostrych rysach twarzy. Kumiko Azashi, urodzony w Konoha. Miałem coraz większe podejrzenia do tej dziewczyny… Kim ona właściwie była, skąd posiadała cudze dokumenty? Spojrzałem na nią pytająco, oczekując jakiś wyjaśnień.
- Od dzisiaj nazywasz się tak jak on i wyglądasz tak jak on, rozumiesz? - skrzyżowała ręce na piersiach.
- Skąd to masz? - warknąłem.
- Fałszywki, które do nikogo nie należą, nie musisz się o to martwić - westchnęła cicho. Znajdowałem się w jednym pomieszczeniu z kryminalistką, która sama pewnie była obiektem poszukiwań glin, wspaniale się złożyło. Sakura widząc moją minę, roześmiała się.
- Strach cię obleciał, czy co? - Popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Nie rozumiem cię po prostu, tyle - odparłem sucho. - Więc to nie ty wydałaś mnie psom w tym hotelu? - Starałem się poukładać sobie wszystko do kupy, ale dość średnio mi to wychodziło.
- Podobno ktoś złożył anonimowy donos, lecz nikt nie chciał się do tego przyznać. Próbowałam coś wywęszyć, ale okazało się, że na marnę. Nikt nie pisnął nawet słówkiem - wzruszyła ramionami. - Ale nie, to nie byłam ja. Nie ratowałabym twojej dupy, gdybym sama na ciebie podkablowała - zapewniła. Kurwa, więc kto mógł złożyć ten pierdolony donos? Byłem wręcz pewny, że nie była to przypadkowa osoba.
- Ja pierdolę - usiadłem na niewielkiej kanapie i zakląłem siarczyście. Odłożyłem dokumenty na drewniany stół, a moja wybawicielka zaczęła sprzątać narobiony przez nią wcześniej bajzel. - Mówiłaś, że też nie chcesz mieć do czynienia z psami, co odwaliłaś? - Zapytałem, kiedy upchnęła wywaloną wcześniej zawartość szafy. Przymrużyła oczy, wyłączając się na chwilę. Musiała nieźle przeskrobać. Od samego początku miałem wrażenie, że chodzi o dziecko poznanych wcześniej Naruto i Hinaty, a to przeczucie rosło z każdą chwilą.
- Długa historia, opowiem ci później - ocknęła się po niecałej minucie. Zlustrowała mnie od góry do dołu.
- Co? - sarknąłem.
- Przyniosę maszynkę, musisz podciąć te włosy, jeśli chcesz wyglądać, jak ten ze zdjęcia. - Zaraz wracam - oznajmiła i odeszła, zostawiając mnie samego. Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie przeszukać jej mebli, może wtedy znalazłbym jakieś poszlaki dotyczące przeszłości dziewczyny, ale wiedziałem, że ta na pewno by to usłyszała i wparowała do pokoju jak błyskawica. Dlatego też zdecydowałem poczekać na bardziej korzystną okazję, np. kiedy wyjdzie do sklepu bądź wyrzucić śmieci. Jakoś nie chciało mi się wierzyć, że opowie mi całą swoją historię i to zgodnie z prawdą.
Wróciła po chwili z małym urządzeniem w ręce. Wziąłem od niej maszynkę i wyszedłem do łazienki. Po kilkunastu minutach wyglądałem jak nowo narodzony. Nie pamiętam, ile czasu minęło od mojej ostatniej wizyty u fryzjera czy korzystania z tego urządzenia. Coś ponad dwa miesiące.
Kiedy wróciłem do dużego pokoju, dziewczyny już tam nie było. Na stole znajdowała się niewielka karteczka z informacją, że zaraz wróci. Dziwna ta baba, okropnie dziwna.
Nie chciałem marnować czasu, więc udałem się do drugiego pomieszczenia i nie zważając na wszystko położyłem się na dość twardym, lecz w miarę wygodnym łóżku. Musiałem odespać wrażenia minionych kilku godzin.
Nie doceniasz mnie, młody… Nie doceniasz mnie, młody…
Jesteś słaby, braciszku…
Zawsze będziesz SŁABY. Słabeusz, słabizna, najsłabszy ze wszystkich.
Nędzna kreatura i beznadziejna imitacja mnie.
Przestraszony otworzyłem oczy i przetarłem je kilka razy. Nie mogłem uwierzyć, że nawet we śnie słyszę jego głos, drwiny, a także widzę kpiący uśmieszek. Rozejrzałem się wokół siebie, uspokoiłem oddech i położyłem się z powrotem spać. Jego nie było, nie tutaj, nie obok mnie.
Ktoś mną szturchnął, wybudzając mnie z głębokiego snu. Spojrzałem na zegarek. Okazało się, że od powtórnej próby spokojnej drzemki minęło dobrych kilka godzin. Mój organizm musiał być nieźle wykończony.
- Chcesz coś do jedzenia? - Zapytała Sakura, nieco zmartwiona.
- Co proponujesz? - westchnąłem, czując dotkliwe skurcze żołądka.
- Master chef’em nie jestem, więc mogę zaproponować mrożoną pizzę albo spaghetti z torebki. Dzisiaj wybór należy do ciebie - uśmiechnęła się lekko i spojrzała na mnie.
- Może być pizza, mniej kłopotu - stwierdziłem, nie mając ochoty na zabawę z platającymi się nitkami makaronu.
Haruno wyjęła dwie mrożonki, po czym nastawiła piekarnik na dwadzieścia minut.
- Jesteś pewna, że nie są przeterminiowane? - Spojrzałem pytająco na dziewczynę, wcześniej zauważając, jak mizernie wyglądają zakupione przez nią “potrawy”.
- Termin ważności mija jutro, więc w sam raz, żeby je spożyć - obejrzała dokładnie pudełka, wzruszając ramionami. Nakryła do kuchennego stołu, a ja żeby nie stać jak ten palant wyjąłem pizze z pierarnika i przekroiłem je na drobne kawałki okrągłym nożem, który o dziwo znajdował się w tej kuchni.
Usiedliśmy przy stole, na początku zachowując pewien dystans i ostrożność, w końcu byliśmy dla siebie zupełnie obcymi osobami. Po krótkim czasie nasze talerze były już całkowicie puste.
- Opowiesz mi wreszcie swoją historię? Dlaczego masz na pieńku z psiarnią? - nie chciałem tracić czasu na niczego niewnoszące pogawędki.
- Mogę, ale na pewno nie dowiesz się wszystkiego. Niektórych rzeczy nie może wiedzieć nikt, poza mną - podparła podbródek na skrzyżowanych dłoniach.
Pokiwałem twierdząco głową. Wiedziałem, że w obecnym stanie rzeczy prędzej czy później wszystkiego się dowiem. Na chwilę obecną potrzebowałem jedynie jakiegoś wyjaśnienia, wskazówki, punktu odniesienia. Czegokolwiek, co wytłumaczyłoby przebieg ostatnich zdarzeń.
- Należałam do Akatsuki - oznajmiła, patrząc mi prosto w oczy. Kurwa, nie. To nie może być ona. Nie odpowiedziałem, czekając na dalszą wypowiedź dziewczyny. W życiu nie podejrzewałbym, że to ona. - Byłam tajemniczą dziewczyną twojego brata, Sasuke. A właściwie dziewczynką na posyłki i przedmiotem jego pożądania. Ale zostawmy ten temat na kiedy indziej, dobrze? - spytała, sprawdzając moją reakcję. Nieświadomie zacisnąłem pięści, mając ochotę wyżyć się na tym meblu. Nie zrobiłem tego tylko dlatego, że chciałem wiedzieć więcej, a prawdopodobnie po takim wybuchu złości, Haruno nie skończyłaby mi swojej opowieści.
- Słyszałem o tobie parę razy - wykrztusiłem.
- Ja o tobie również nieco wiem - odparła.
- Co takiego zrobił, że postanowiłaś wskoczyć mu do łóżka i pozwolić sobie na jego gierki? - prychnąłem zdruzgotany faktem, że siedziałem przed osobą, którą dotykał ten obrzydlwy skurwysyn.
- Naprawdę chcesz to teraz wiedzieć? - Wykrzywiła się. - Mieliśmy porozmawiać o moich porachunkach z prawem, nie o tym, z kim się kiedyś umawiałam. - Dziewczyna prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy, co zrobiła, mówiąc mi o jej związku z Itachim. Dla niej była to nic niewarta błahostka, a dla mnie cios poniżej pasa.
- Mów dalej - rzuciłem od niechcenia.
- Wkopałam kiedyś jednego z nich dla ratowania własnego tyłka. Hidana, powinieneś go kojarzyć. - Oczywiście, że przypominałem sobie tego dupka. - Jak pewnie wiesz, był lubiany i reszta z wielkim trudem przyjęła jego dożywotnią wycieczkę do więzienia. Poszedł siedzieć za dragi, zabójstwo z premedytacją, liczne gwałty i inne tego typu przestępstwa.
- No dobra, a co on ma wspólnego z twoimi problemami? - spytałem.
- Kiedy Itachi się o tym dowiedział, nie potrafił nawet spojrzeć na moją osobę. Stłukł mnie na kwaśne jabłko, jak jakąś szmatę, którą można sponiewierać, kiedy tylko przyjdzie na to żywna ochota. Spotykaliśmy się dalej, nienawidzili mnie coraz bardziej, zlecali mi coraz gorsze przekręty, a czasami nawet zabójstwa. Nie mogłam się już z tego wyplątać. Przysięgli mi, że zlikwidują całą moją rodzinę, że zmiotą ich wszystkich z powierzchni ziemi. Zgłoszenie tego byłoby największą głupotą, jaką mogłam zrobić, więc brnęłam dalej w to gówno - urwała na moment.
Nie miałem podstaw, żeby jej nie wierzyć, sam znalazłem się w podobnej sytuacji, kiedy postanowiłem odejść z Akatsuki. Co było w tym wszystkim najśmieszniejsze… Nigdy nie widziałem tej dziewczyny na oczy, a swojego brata tym bardziej. Wiedziałem tylko, że to on stoi najwyżej w hierarchii tego zgrupowania, jeśli można było nazwać to zgrupowaniem. Podejrzewałem, że to wszystko działo się gdzieś w innym miejście i chyba miałem rację. W Konoszańskim Akatsuki obecnie było już może kilku członków, nie licząc Itachiego, który postanowił powrócić na stare śmieci.
- Przetrwałam tak ponad miesiąc, kiedy pewnego razu wróciłam do mieszkania twojego brata i zastałam go kompletnie naprutego z nożem w ręku. Patrzył na mnie z tym charakterystycznym błyskiem w oku i bredził, że za chwilę zginę bardzo bolesną śmiercią. Mówił, że planował to już od wielu tygodni, że jestem zwykłą kurwą i nie zasłużyłam na to, żeby żyć, a już tymbardziej, aby być jego partnerką. Kiedy podchodził do mnie, nie wiedział, jak się nazywa, gdzie jest ani co robi. Myślał tylko o tym, żeby się mnie pozbyć. Byłam przygotowana na najgorsze, ale w ostatnim momencie, kiedy miał wbić we mnie ostrze, zachwiał się na nogach, tym samym się przewracając. To był ułamek sekundy, nawet mniej - westchnęła. - Wbiłam mu ten cholerny nóż w nogę, żeby nie mógł za mną biec i rzuciłam się pędem do wyjścia z bloku, który wtedy zamieszkiwał. Po pewnym czasie wróciłam do Konohy. Wsparcie znalazłam u Naruto i Hinaty, którzy na szczęscie nie pytali za wiele. Pomogli mi się ukryć, poukładać sobie na nowo życie - przerwała.
- Że też temu draniowi nie mogło wdać się jakieś potworne zakażenie - powiedziałem, nie wiedząc za bardzo, co mógłbym odpowiedzieć.
- O tym samym pomyślałam - zaśmiała się gorzko.
- I co działo się dalej? - naciskałem.
- I co mogło się dziać, co? - prychnęła. - Ta kutasiarnia mnie wytropiła. Wiedzieli, że przeprowadziłam się z powrotem do Liścia. Ciągnęli się za mną jak wrzód na tyłku. Nie spotkałam ich jeszcze osobiście, a oni na nowo zdążyli zrujnować mi życie.
- Sypnęli cię - bardziej stwierdziłem niż zapytałem. Czy naprawdę po poznaniu tych ludzi nie można było wyjść na prostą? Ta organizacja była jak jedno wielkie przekleństwo. Pierdolona klątwa rzucona od czasu przystąpienia aż do usranej śmierci.
- Wyciągnęli wszystkie brudy, zostawili wszystkie ślady zbrodni, jakie popełniłam na posterunku. Zagrozili kilku osobom, że jeśli nie będą zeznawać, to skończy się to dla nich tragicznie. Obecnie mam spore zarzuty - znowu się zaśmiała, tym razem histerycznie.
- Co ci zarzucają i ile ci grozi?
- Dwa zabójstwa, handel narkotykami, liczne pobicia… Jeżeli mnie znajdą, zgniję w więzieniu - spuściła głowę. Ogarnęło mnie dziwne współczucie, którego nigdy wcześniej nie doświadczyłem. Nigdy wcześniej nikomu nie współczułem, zawsze troszczyłem się o czubek własnego nosa, a ludzie i ich losy kompletnie mnie nie interesowały. Ta sprawa jednak w jakimś stopniu dotyczyła też mnie, więc nie mogłem być do końca obojętny na jej wyznania. A myślałem, że to ja mam przejebane za handel, próbę podpalenia firmy zajdującej się w centrum miasta i pobicia. Ta dziewczyna była prawdopodobnie największym celem konoszańskiej policji. Nie mogłem sobie nawet wyobrazić, jak wysoką premię i ile odznak dostałby zwykły, szary policjant za złapanie takiej przestępczyni.
- A co ja mam z tym wszystkim współnego i dlaczego właściwie uratowałaś mi dupę? Przecież przez moje nazwisko równie dobrze sama mogłaś poderżnąć mi tam gardło, robiąc tym samym na złość Itachiemu. Czemu tego nie zrobiłaś? - Nie rozumiałem jej postępowania.
- Po pierwsze nie chciałam upaść tak nisko jak on i mścić się na czyjejś rodzinie, bo od zawsze uważałam, że to najgorsze, co można komuś zrobić. Po drugie Itachi nie żywi do ciebie zbytniej empatii, więc raczej nie przejąłby się, gdyby coś ci się stało. A po trzecie zdawałam sobie sprawę, że nie jest ci łatwo po odejściu z tego gówna. No i kiedy spotkałam cię wtedy w domu moich przyjaciół, wiedziałam, że nie jesteś taki jak on. Podążałam za tobą po wyjściu od nich, dlatego wiedziałam, że coś się stało. A kiedy w pracy pojawiła się policja, skojarzyłam fakty.
- Czaiłaś się na mnie przez cały czasi i postanowiłaś mnie śledzić? - zapytałem, niedowierzając. Uciekając z mieszkania Orochimaru co chwilę oglądałem się za siebie i na pewno, gdyby faktycznie za mną szła, zauważyłbym jej charakterystyczne różowe włosy, których tylko daltonista by nie spostrzegł. Aż tak dobrze się ukryła?
- Mam swoje sztuczki - stwierdziła. - A ty byłeś roztrzęsiony i myślałeś tylko, żeby znaleźć się jak najdalej od tamtego miejsca. - Faktycznie, mogłem jej nie zauważyć, biegnąc na oślep. Różowa wstała od stołu i odniosła naczynia do zlewu. Usiadła na kuchennym blacie. Była taka niska, że nie sięgała nogami do ziemi.
- Od dawna pracujesz w tym hotelu? - Przypomniał mi się widok Sakury w tym śmiesznym fartuszku, a także jej zawzięta mina.
- Niecały miesiąc - odparła. - Marna robota, ale zawsze jakiś tam grosz wpadnie.
- Nie boisz się, że cię tam znajdą? Dużo ryzykujesz, pracując w miejscu, gdzie zawsze jest tłum ludzi - prychnąłem cicho.
- Jakoś daję radę - warknęła przez zaciśnięte zęby.
- To teraz wytłumacz mi, do czego jestem ci potrzebny i jakim cudem mnie wczoraj znalazłaś. Dlaczego właściwie mi pomagasz? - Uniosłem w zdziwieniu brwi. Opowiedziała mi świetną historyjkę, ale musiałem poznać prawdę, dotyczącą mojej osoby. Nie wiedziałem, czy mogłem jej zaufać i czy nie powinienem lepiej spieprzać stąd w cholerę.
- Przecież to oczywiste - wstała i zrobiła kółko w miejscu. - Huta to dawna siedziba spotkań Akatsuki, ale nie tylko. Itachi opowiadał mi, że kiedyś lubiliście tam przychodzić, siedzieć i rozmawiać… - urwała. - Kobieca intuicja nigdy nie zawodzi, Sasuke. Przeczuwałam, że tam cię znajdę.
- Miałaś szczęście, że nie spotkałaś mojego brata - zauważyłem. - To on cię nauczył tych węzłów? - Spytałem, kiedy przed oczami ukazał mi się obraz mnie z dzieciństwa, proszącego Itachiego, żeby nauczył mnie wiązania i rozwiązywania takich skomplikowanych węzłów. Za każdym razem odpowiadał, że w danej chwili akurat nie ma czasu i postara się następnym razem. Oczywiście, nawet głupi by się domyślił, że ten następny raz nigdy nie nastąpił.
- Tak, po części - westchnęła cicho. Wydawało mi się, że w pewien sposób za nim tęskniła. - Niektórych nauczyli mnie na obozie harcerskim, gdy byłam młodsza.
- Więc co teraz zamierzasz, przechowywać mnie tu w nieskończoność i od tak pracować sobie w usługach hotelarskich? - Zmieniłem temat, nieco się ożywiając.
- Właśnie w tym momencie pojawiasz się ty. Chcę, żebyś uciekł razem ze mną.
- Co masz na myśli, mówiąc uciekł? - Co ona planowała…
- Wyjedziemy stąd najladej jak tylko się da, jeśli oczywiście będziesz chciał ze mną współpracować. Sama nigdy bym sobie nie poradziła, a co dwie głowy to nie jedna, prawda?
- Planujesz tak po prostu wyjechać, myśląc, że nas nie znajdą? A policja, a Itachi? - wyśmiałem jej propozycję.
- Załatwiłam dla nas podrobine dokumenty, wystarczy, że trochę się zakamuflujemy i delikatnie zmienimy swój wizerunek.
- Wsiądziemy w autobus i wyjedziemy w siną dal - prychnąłem. - Trochę zbyt kolorowy scenariusz, nie sądzisz? - zakpiłem.
- Ale zawsze jakiś scenariusz - odpowiedziała cicho. - Przemyśl to, porozmawiamy jeszcze jutro z samego rana. Idę się położyć - wstała, przetarła oczy i skierowała się do wyjścia.
- Sakura - oznajmiłem niskim tonem, stając za nią w progu. - Czy to wszystko ma jakiś związek z dzieckiem Uzumakich? - to pytanie cisnęło mi się na usta od dawna.
- Sam sobie odpowiedz na to pytanie, dobranoc - odpowiedziała i odeszła, zostawiając mnie z mętlikiem w głowie. Pierwszy raz w życiu znalazłem się w takiej sytuacji. Zawsze potrafiłem podejmować samodzielne decyzje, a teraz? Nie miałem pojęcia, co mógłbym zrobić. Zawrzeć jakiś chory układ z ledwo poznaną dziewczyną czy zdać się na własny rozsądek i poukładać sobie na nowo, wystarczająco już pokręcone życie?
Siedziałem przy mniejszym świetle jeszcze dobrą godzinę. Analizowałem wszystkie za i przeciw, po czym postanowiłem również się położyć. Przechodząc przez korytarz zauważyłem śpiącą Sakurę na łóżku w salonie. Udałem się do pokoju, gdzie wcześniej uciąłem sobie drzemkę i położyłem się na plecach, bezmyślnie wpatrując się w biały sufit. Co zrobisz, Sasuke? Wiedziałem, że tej nocy nie zmrużę oka nawet na chwilę. Miałem za dużo wątpliwości.

***

Od autorki: No więc udało mi się, tak jak planowałam opublikować czwórkę. Z początku miałam ogromny problem z tym rozdziałem, nie byłam w stanie dopisać nawet zdania. Męczyłam się strasznie, ale później (nagle, nie wiadomo skąd) pojawiła się wena i rozdział skończyłam w bardzo krótkim czasie.
Wiem, że na razie może być nudno, ale akcja z czasem pomalutku będzie się rozkręcać, więc troszeczkę cierpliwości, hehe. Ktoś polubił Sakurę?
Następny rozdział pojawi się prawdopodobnie dopiero w maju, bo teraz muszę wziąć się za powtórki. Biologio, rzygam już tobą.
Mam teraz ogromną ochotę na rozdział na Skin, ale zobaczymy jak to będzie, możliwe, że wezmę się za niego w te święta, a jak najdzie mnie wena to może nawet opublikuję go jeszcze w te święta. Ale zobaczymy, jak to będzie z tą weną. xd
Ten przepiękny szablon oczywiście z łapek Sasame, tylko ona potrafi stworzyć takie cuda. Jeszcze raz pięknie dziękuję, nie mogę się na niego napatrzeć, dosłownie.
Także, ja spadam do biologii, a wy, mam nadzieję, miło spędzicie czas, czytając moje wypociny. (Chciałabym, wiem xd)

10 komentarzy:

  1. Jestem zbyt leniwa, aby pisać komentarze.

    Po co Ci dwa razy gadżet wyświetleń? XD

    "- Przyniosę maszynkę, musisz podciąć te włosy, jeśli chcesz wyglądać, jak ten ze zdjęcia. - Zaraz wracam - oznajmiła i odeszła" - niepotrzebny myślnik przed "Zaraz wracam"
    Widziałam jeszcze coś gdzieś, ale teraz nie potrafię tego znaleźć...

    Trochę dowiedzieliśmy się o przeszłości Sakury... Ma trochę dziewczyna za sobą i nie spodziewałam się tego, że była z Itachi'm, no nie ;----;. Tak się zastanawiam, dlaczego Itaś stał się taki... no brutalny. XD
    Ciekawy plan na życie.. Uciec jak najdalej... Ja czuję, że to się nie uda, byłoby zbyt kolorowo. Po za tym nie sądzę, aby ktoś taki jak Itacz im odpuścił. Zwłaszcza, że jeszcze ktoś doniósł na Saska o tym zabójstwie Orosia, chociaż ten go nawet nie tknął. Bang, Sasek to ma marne życie, coś Ty mu zrobiła? XD

    Kurczę, może ekspertem nie jestem, ale z szablonu jestem cholernie zadowolona i nadal mi się podoba, co jest dziwne XD Także udał mi się. :>

    XOXO

    OdpowiedzUsuń
  2. Kobieto! Jak mi się zawsze uśmiech pojawia, jak widzę, że nowy rozdział jest.
    Sakura i Itachi... jak to mogło tak być? Jak on mógł ją chcieć zabić. Jaki w ogóle ona ma mętlik w życiu. Sasuke ma się zgodzić z nią współpracować i tyle! Nie ma żadnego ale!
    Kurde chaos narobiłam w swojej wypowiedzi, ale to jak zawsze.
    No po prostu to z rozdziału na rozdział staje się bardziej ciekawe i nie daje już rady. Ale dam radę poczekam do maja!
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo udany blog! Dziękuję, że pozostawiłaś mi linka na mojej stronie ;)
    Masz plusa za Incepcję :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam dziś wszystko od początku i w końcu moge skomentować. ;P Choć przyznaję, że nie jestem stworzona do takich czynów. Nigdy nie potrafię zawrzeć w tak krótkiej wypowiedzi wszystkiego co było w moim zamiarze. ;p
    W każdym razie! Zaczyna się ciekawie.. trudne życie Sasuke, niespodziewane spotkanie z Sakura ( i pojawia się także wielkoduszny Naruto i Hinata).. aż wychodzi na jaw, że nie tylko życie bohatera wydaje się być jedną wielką pułapką.
    Sakura równiez nie jest święta.. i przyznaję, że interesują mnie ich przyszłe losy. Czy uda im się uciec przed ścigającym ich organem prawa i czy oboje wyjda na prostą. Szczególnie Sasuke..

    Dziękuję za odwiedziny, ale zapraszam jeszcze raz - tym razem do przeczytania. ;)
    www.before-we-die-ss.blogspot.com

    Czekam na kolejny rozdział! Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wybaczę Ci, że zrobiłaś z mojego Itasia takiego skurwiela! To Sasuke jest gnojkiem. Kurde, mimo wszystko mi się podoba, a to już coś. Zwykle jak ktoś kreuje Itachiego na "tego złego" to nie mam ochoty na czytanie. Opowieść Sakury mnie zszokowała. Nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów. Zżera mnie cholerna ciekawość, jak to się rozwinie i dalej potoczy. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. BUUUJAAAA.
    Ale z Sakury jest agentka. W ogóle, jaka konspira. :D Itachi mi w sumie pasuje na takiego sukinkota (sorry Ichi xD). Jest mocną postacią, ciekawa jestem ile jeszcze namiesza. I w życiu nie spodziewałabym się, że tak wygląda problem Haruno!
    No i zastanawiam się, o co chodzi z dzieciakiem Naruto i Hinaty. Mam kupkę z mózgu. Pisz szybko, chcę wiedzieć czy z nią wyjedzie i czy Itachi wpadnie do autobusu by ich rozstrzelać. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam ten rozdział podczas przerwy w pracy i dałaś mi sporo do myślenia na kolejne godziny. :> Zastanawiam się kurka, co ta Sakura? Dlaczego, co, jak? No i najważniejsze: co z maluchem Naruto i Hinaty?
    Przyznam, że tak jak Ichirei, czytałam o Itachim-gnoju z bólem serca, ale jakoś to zdzierżyłam, bo lubię, jak ktoś kreuje go na postać z charakterem. Niekiedy jest taką kluchą i no, traci swój urok. ._. Ale naprawdę, moje serce krwawi. xD
    Bardzo ciekawie sobie to wymyśliłaś. Nie spodziewałam się, że z Sakury będzie taka przebiegła szuja. Zapasowe dokumenty w domu? No nie powiem, nieźle! I w sumie fajne jest to, że Sasuke ma wątpliwości, nie Haruno. Spodziewałabym się wszystkiego, ale nie tego, że Sakura będzie namawiać Saska do ucieczki. Zaskakujesz mnie z każdym rozdziałem. :>
    AHA! No i przepiękny szablon. :3
    Pisz szybciutko kolejny rozdział. ;> I wszystkiego dobrego w te święta! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Wreszcie znalazłam chwilkę żeby przeczytać. Jak na razie zapowiada się interesująco. Po pierwszym rozdziale nie spodziewałam się, że Sakura może mieć taką przeszłość a tu takie zaskoczenie :)
    Czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  9. Zochan, Zochan, Zochan...

    I co ja mam ci powiedzieć, hm?

    Dożylnie ma ogromny potencjał i nie wiem czy zdajesz sobie sprawę jak bardzo. Ale jeśli mam być szczera, to nieco się zawiodłam. Nie, to nie jest komentarz hejt - broń ci boze! Daj mi wytlumaczyc do konca o co mi kaman i raz jeszcze powtarzam: Dożylnie ma potencjał. Szkopuł polega w wykorzystaniu go.

    Ogólnie cała koncepcja mi się podoba i to bardzo, ale już po przeczytaniu prologu czułam pewnego rodzaju niedosyt. Sluchajac Dozylnie i czytajac prolog, i reszte rozdziałów brakowało mi tego przekazu tej piosenki. Wiem, to tylko glupia przewodna piosenka, na ktora wcale nie musze zwracac uwagi, dlatego to akurat nie jest az tak istotne :) Przeboleje to xD

    Pewnie wiesz, że z tym blogiem podnioslas sobie bardzo wysoko poprzeczke. Swiat o jakim piszesz nie jest prosty, i mimo, iz wszystko starasz sie zarabiscie opisac, to jednak sa te male niedociagniecia, ktore raza w oczy, jesli ktos ma jakiekolwiek pojecie o narkotykach i tym 'drugim' niedobrym swiecie. Pamietaj to nie hejt XD Ja tu ladnie powiem co i jak, dam rady, wiec glowa do gory! Nie chce zaraz byc ta zla! To ma byc komentarz budujacy, no! :)
    A wiec jesli chodzi o te niedociagniecia, to widac juz od samego prologu, ze nie masz zadnego pojecia o tym swiecie a tym bardziej o narkotykach. Za co cie bron boze nie winie. Ale wydaje mi sie, ze zmierzajac sie z takim opowiadaniem, potrzebny jest maly research. Jest wiele ksiazek typu My dzieci z dworca Zoo, czy tez Pamietnik Narkomanki, z ktorych mozesz zasiegnac bardzo duza wiedze.
    Np. wydaje mi sie, ze w prologu wspomnialas o roznych typach dragow i tak jakby nawiazalas do brania przez sasuke heroiny - to jest bardzo wysoka poprzeczka, przez ktora mam nadzieje ze niedlugo przeskoczysz :) Nawiazuje do tej heroiny gdyz, tuz po niej dalas wspominki sasuke o rodzicach, co czytelnik odebral jako halucynacje. I tu jest pierwsze bubu, heroina nie jest halucygenna. Nie tak dziala. W nastepnym rozdziale gdy byl juz u Naruto wspomnialas o robieniu sobie kanapek i tu az trzepnelam sobie otwarta dlonia w leb. Po dragach, a tym bardziej po heroinie i to po kilkudniowym cpaniu (a nawet kilkugodzinnym), czlowiek na nastepny dzien czuje sie jak gowno. Nie jest w stanie jesc, a nawet picie jest ohydne bo smak jest zmieniony.

    Przyznam szczerze, ze po pierwsyzm rozdziale musialam sobie zrobic kilka dni przerwy bo myslalam co mam ci tu napisac, by w nastepnych rozdzialach bylo juz dobrze :) Tak jak wspomnialam, narkotytki to nie jest lekki temat do pisania i jakas, nawet minimalna wiedza o tym jest wymagana. A wiec mam dla ciebie nastepna lekture 'My dzieci z dworca Zoo' figuruje na samej liscie, zwlaszcza, ze tez jest glownie o heroinie :)

    Za trzeci rozdzial mialam cie ochote wysciskac - podobal mi sie :) Tu nie mialam nic do zarzucenia i narosla we mnie nowa wiara, ze podolasz :) Bo czym wlasnie nie jest pisanie jak postawianie sobie coraz to roznych nowych poprzeczek, nawet tych w pisaniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale przyszedl czwarty rozdzial, a ja juz mialam ochote cie z powrotem udusic haha xD Wszystko jest okay, podoba mi sie Sakura, podoba mi sie Sasuke, a nawet psychopatyczny Itachi. Znowu, tylko jedna ale jak wazna rzecz w tym rozdziale mnie ukula - opowiesc Sakury. Rozumiem, ze chcialas pokazac jej historie, by bardziej zaciekawic czytalnika (i to ci sie udalo, bo jestem ciakwa co dalej! :) ). Chodzi po prostu o to ze:
      a) wydaje mi sie, ze poszlas na latwizne z tym, a dlaczego patrz punkt b). (przypominam podobalo mi sie to co przezyla :) )
      b) dlaczego poszlas na latwizne? Znowu zabraklo ci ociupinke wiedzy. Dlaczego? Bo tacy ludzie o nie mowia o tym tak latwo. Za szybko i za duzo jak na jeden raz, chociaz Sakura wspomniala, ze nie wszystko mu powie. Takimi rzezcami ludzie nie lubia sie dzielic, nawet jesli druga osoba jest w podobnej sytuacji. To jest tzw dla nich temat tabu. A wiesz mi znam osoby, ktore za mlodu robily odsiadke w kiciu i dopiero po kilku latach znajomosci wyjawily za co i dlaczego. Niektore rzeczy to zwykla blahostka, a nie ktore nie, co nie zmienia faktu, ze byl to temat tabu przez dluzszy okres czas. Ale coz po ptakach jak to sie mowi :) Bede caly czas sledzic tego bloga uwaznie, wiec to nie jest jednorazowy komentarz :)

      A! I jest jeszcze jedna rzecz - porwanie dziecka Naruto i Hinaty. Tu duze brawo, bo wprowadzilas bardzo ciekawy watek. Tylko... Tylko... gdy ich juz wprowadzilas, nie odnioslam wrazenia, by w jakikolwiek sposob cierpieli z tego mam nadzieje chwilowego braku dziecka w domu. Bo chlopczyk, na pewno sie odnajdzie, prawda? :)

      Jakbys chciala jakies rady czy porady odnosnie czegokolwiek zwiazanego z Dozylnie to wal do mnie! :) Pomoge jesli tylko bede mogla :) Bo tak jak wspomnialam Dozylnie ma ogromny potencjal! :) A bede patrzyc z szerokim usmiechem na twarzy jak to realizujesz :) Mam tylko nadzieje, ze nie masz mi za zle za te slowa, jakby co wal na fejsie!

      Trzymaj sie Zochan i czekam na nastepny!!!! :)

      Usuń