sobota, 11 lipca 2015

5. Bajzel



“Wampiry budzą się nocą w nas i przybierają ludzką twarz,
I dobrze wiesz, że gorzej jest, jak chcą w nas zostać dłuższy czas,
Czasem coś kusi nas wciąż i musisz to wziąć,
Choć miałeś rzucić to w kąt, ale lubisz, lubisz to coś.”
- Pezet ft. Małolat

- Uchiha, wstawaj! - poczułem głośny ryk, a na twarzy uderzenie poduszki. Ja pierdolę, to już nie można sobie w spokoju pospać?
- Czego? - warknąłem, podnosząc się i przecierając zaspane oczy. Dlaczego ta dziewucha nie mogła zająć się swoimi sprawami, tylko ciągle musiała się do mnie przyczepiać?
- Zrobiłam śniadanie, ruszaj dupę - oznajmiła, po czym machnęła na mnie ręką. Co za nieznośna kobieta.
Wstałem, narzuciłem na siebie koszulkę leżącą na skraju łóżka i skierowałem się do kuchni. Usiadłem przy stole, gdzie wczoraj odbyliśmy pierwszą poważną rozmowę. Wiedziałem, że na to nie koniec tego typu pogadanek, w głębi duszy chciałem mieć już to wszystko za sobą.
Sakura postawiła przede mną talerz z kanapkami, kubek z herbatą, a sama konsumowała płatki z mlekiem.
- Pracujesz dzisiaj? - spytałem, podnosząc głowę znad posiłku.
- Na popołudnie - oznajmiła.
Musiała się dobrze maskować, skoro nadal była pracownikiem hotelu, a nikt do tej pory jej nie znalazł. Nie wiedziałem czy to kwestia dokumentów, dobrego kamuflażu czy godzin pracy, ale nie mogłem zapeszyć jej dotychczasowego powodzenia. Musiała zarabiać, żeby przetrwać każdy kolejny dzień, w dodatku teraz miała także mnie na głowie. Nie czułem się dobrze z faktem, iż jestem na utrzymaniu kobiety. Zawsze mnie to raziło, nigdy nie chciałem tak żyć, ale czułem, że postępuję dobrze, nie było innego wyjścia. Policja prawdopodobnie czaiła się za każdym rogiem, na pewno szukali mnie wszędzie, gdzie popadnie. Nie mogłem tak po prostu pójść i opowiedzieć swojej wersji wydarzeń, bo na jaw wyszłyby wszystkie brudy całego mojego życia, a teraz także Haruno; zbyt ryzykowna opcja, chociaż dla wielu wydawałaby się wcale niegłupia.
- Co do wczorajszej rozmowy… - zacząłem, lecz różowa nagle mi przerwała.
- Przepraszam - westchnęła. - Do późna nad tym myślałam i masz rację, to był głupi pomysł, który nigdy by nie wypalił. Nawet przy dobrych chęciach… - odstawiła miskę z mlekiem na bok. - Jestem po prostu zdesperowana, cholera - zaklęła. - Mam już po wyżej uszu całej tej sytuacji, dlatego najchętniej zwiałabym gdzie pieprz rośnie. Ale to nie jest rozwiązanie, muszę zmierzyć się twarzą w twarz z problemami, inaczej tego nie rozwiążę - spojrzała na mnie. - Co nie zmienia faktu, że musimy ze sobą współpracować, żeby dorwać tych drani, zrobić z nimi porządek oraz odzyskać dzieciaka Uzumakich, do tego nie mam najmniejszych wątpliwośći.
- Jak chcesz to zrobić? - Widziałem, że gryzła się z własnymi myślami, ale wiedziałem, że nie ma jeszcze żadnego sposobu na zrealizowanie tego celu. W tym momencie była to nierealna mżonka, a właściwie zarys mżonki.
- Zaczniemy nad tym pracować, z czasem uda się coś wykombinować, lecz na razie… Na razie trzeba zaopatrzyć lodówkę, bo umrzemy z głodu, zanim zdążymy cokolwiek załatwić. Zostało już tylko trochę sera i masło. Wybieram się do sklepu - otworzyła szafki, które podobnie jak stara lodówka, świeciły pustkami.
Wyszła do salonu, wygrzebując spod sterty ubrań perukę, starannie założyła ją na głowę. Poczekałam, aż przekroczy próg mieszkania i zamknąłem drzwi wejściowe. Brakowało tu jeszcze innych nieproszonych gości. Wyjrzałem zza firany przez okno. Upewniłem się, że dziewczyna nie znajduje się już w pobliżu kamienicy. Udałem się do łazienki. Wyciągnąłem wszystko z szafki pod umywalką, szukając jakiegoś pudełka bądź saszetki z lekami. Niestety, nie było tam nic z tych rzeczy. Znajdowały się tam zaledwie paczki tamponów, podpasek i inne, typowo babskie przybory. W wiszącej szafce na przeciwnej ścianie również nie znalazłem nic prócz kosmetyków. Przeszukałem każdy skrawek łazienki, zajrzałem również do toalety. Nul. Byłem coraz bardziej zdenerwowany, rozdrażniony. Uczucie wczorajszej adrenaliny mnie opuściło, zastąpiło to dzikie pragnienie. Potrzebowałem czegoś. Nogi poniosły mnie z powrotem do kuchni, sprawdzając po kolei każdy napotkany mebel. Miałem bardzo mało czasu, różowa mogła pojawić się w każdej chwili. W szparze między lodówką, a ścianą znalazłem niewielki pojemnik z niewielką ilością przypraw w środku. Za zabudowanym śmietnikiem również nie widać było żadnej skrytki. Łazienka: czysto; kuchnia: także. Ostatnią nadzieją był pokój Sakury, którego nie miałem okazji dokładnie obejrzeć. Pod łóżkiem udało mi się znaleźć stertę papierów oraz wycinków z gazet. Na półce widniało kilka książek, głównie kryminały i powieści sensacyjne. Odsunąłem je wszystkie, sprawdzając czy nic się za nimi nie znajduje. Zaciekawiła mnie natomiast szuflada szafeczki nocnej, która została zamknięta na kluczyk. To mogło być to… Nie chciałem wyciągać jej na siłę i robić bałaganu, wtedy na pewno długo bym tam nie zagościł. Musiałem znaleźć ten pieprzony kluczyk, zacząć myśleć, gdzie taka dziewczyna jak ona mogła go ukryć. Najprawdopodobniej nie schowała go w żadnym trudnym do znalezienia miejscu, biorąc pod uwagę fakt, że przez cały czas mieszkała tu sama, a ja pojawiłem się znienacka. Zajrzałem pod poduszkę, lecz okazało się, że to nie aż tak proste, jak się wydawało. Haruno nie jest głupia. Kredens również nie był odpowiednim miejscem na zostawianie kluczyków. Biurko nie pozostawiało wątpliwości. Została półka. Pobiegłem do kuchni po śrubokręt, znajdujący się w jednej z szuflad i wróciłem do sypialni dziewczyny. Zdjąłem ją, a klucz niespodziewanie sam spadł na podłogę. Założenie jej z powrotem zajęło mi chwilę, ale wszystko było już na swoim miejscu. Tak, jak myślałem, kluczyk idealnie pasował do nocnej szafeczki. Przekręciłem zamek, a przede mną ukazała się cała zawartość. Plastikowe pudełko, a w nim ciekawy sasób substancji.
Hydroksyzyna w tabletkach, morfina, kodeina, jakieś antydepresanty… Ale po cholerę jej to wszystko? Miała depresję, nie mogła spać? Co takiego rzeczywiście przeżyła, że trzymała takie poważne leki? Spodziewałem się jakiś tabletek na bóle menstruacyjne, a tu proszę, zaskoczyła mnie. Najwyraźniej myliłem się co do niej. Schowałem do kieszeni parę tabletek hydroksyzynki i kilka ampułek morfiny. Postanowiłem jeszcze tego samego dnia wykonać kolejny telefon do Yosha, na szczęście zapisałem sobie jego numer.
Zamknąłem szufladę, sprawnie zawiesiłem półkę na swoje miejsce i wróciłem do swojego tymczasowego pokoju. Wstrzyknąłem sobie podwójną dawkę morfiny, odetchnąłem z poczuciem ulgi. Udało mi się ukryć zdobytą zawartość kieszeni. Nie wydawało się również, żeby różowa cokolwiek podejrzewała po powrocie.
Kilka minut później rozległ się dzwonek do drzwi. Wydawało mi się to nieco podejrzane, ponieważ doskonale wiedziałem, że Haruno ma ze sobą klucze. Dlaczego więc dzwoniła coraz intensywniej? Spojrzałem przez wizjer, na szczęście to była ona. Wparowała do domu zdyszana, jakby ktoś nieustannie ją gonił.
- Dłużej się nie dało? - warknęła przez zaciśnięte zęby, po czym pobiegła do kuchni. Ruszyłem za nią. Upuściła siatki z zakupami na podłogę, nie patrząc co się stało z ich zawartością.
- Co jest grane? - wrzasnąłem, patrząc jak zasłania wszystkie zasłony i sprawdza, czy okna są dobrze zamknięte.
- Chyba ktoś za mną szedł, kurwa - wykrzyczała. Wyszedłem z pomieszczenia poddenerwowany, sprawdziłem drzwi, okna w salonie, a później zasłoniłem wszystko, co się dało. Wspólnymi siłami przesunęliśmy komodę do przedpokoju, ustawiając ją pod samymi drzwiami, na wypadek, gdyby ktoś miał zamiar się włamać.
Dziewczyna była bardziej niż przerażona. Trzęsły jej się ręce, poszerzyły źrenice. Prawie osunęła się na ziemię, tracąc równowagę. Udało mi się uratować ją przed upadkiem. Posadziłem Haruno na kanapie w salonie, namawiając jednocześnie, żeby się uspokoiła i opowiedziała o tym, co dokładnie się wydarzyło.
- Wody - wychrypiała ssapana. Przelałem resztkę zimnego napoju z butelki do szklanki. Prawie wyrwała mi ją z ręki, wypijając łapczywie, duszkiem, oczywiście zaczęła się przy tym krztusić. Kiedy uspokoiła oddech, wreszcie zaczęła mówić.
- Zrobiłam zakupy w tym spożywczaku, o którym ci opowiadałam. Nikt niczego nie podejrzewał, nic nie wyglądało na to, żeby ktoś mi się przyglądał bądź miał wobec mnie jakieś wątpliwości. Wyglądałam po prostu na zwykłą dziewczynę, której skończyło się żarcie w lodówce - westchnęła ciężko. - Kiedy wracałam, ciągle miałam wrażenie, że ktoś za mną idzie, lecz gdy się odwracałam, nikogo za mną nie było. Czułam, że na pewno ktoś mi siedzi na ogonie. Za którymś razem dostrzegłam chłopaka w czarnej bluzie z kapturem i okukarach przeciwsłonecznych. Najwidoczniej przyłapałam go na gorącym uczynku, bo po chwili znowu gdzieś zwiał, schował się. Spanikowałam, dlatego zaczęłam jak najszybciej biec z powrotem tutaj…  
- Kurwa - zakląłem. - Mamy przejebane - dodałem, zastanawiając się, co moglibyśmy poradzić w tej sprawie. Nienawidziłem siedzieć z założonymi rękami, wiedząc, że oboje jesteśmy w niemałym niebezpieczeństwie. - Widziałaś jego twarz? Zauważyłaś coś charakterystycznego, nie wiem, sposób w jaki się poruszał, posturę, sylwetkę, cokolwiek, co pozwoliłoby nam poznać jego tożsamość? Możliwe, że to jednak była jakaś sfiksowana dziewczyna?
- Nie widziałam twarzy, nie miałam jak, mówiłam, że miał okulary, które przysłoniły mu połowę gęby. Wiem, że to na pewno mężczyzna, był barczysty, dobrze zbudowany i wysoki. Poruszał się w ten charakterystyczny dla facetów sposób. Nie wiem, czy chciał ze mną nawiązać jakiś kontakt, czy dowiedzieć się gdzie mieszkam, coś wywęszyć, nie mam też pojęcia czy nie chciał przypadkiem mnie zaatakować, zrobić krzywdy. Czuję się z tym coraz gorzej - nerwowo wymachiwała rękami.
Zapierdolę ich wszystkich. Zapierdolę.
Sakura nie czekała na moją odpowiedź, ponieważ wiedziała, co myślę. Byliśmy w dołku, z którego trudno będzie się wydostać. Moja cierpliwość powoli się kończyła.
- Idę się położyć - wstała, odgarniając włosy za ucho. - Pilnuj drzwi, a jak ktoś będzie się dobijał, koniecznie mnie obudź - przetarła oczy.
- Pożycz mi komórkę - zakomunikowałem, a ta spojrzała na mnie podejrzanym wzrokiem.
- Ładuje się w łazience, weź sobie - po chwili zniknęła za drzwiami swojego pokoju.
Skierowałem się do łazienki i odłączłem jednego ze starszych modeli smartfona. Również udałem się do pokoju, zamykając się. Wygrzebałem z kurtki świstek papieru, a następnie zacząłem przepisywać numer na dotykowej klawiaturze. Miałem tylko nadzieję, że Yosh odbierze.
Nie odebrał, cholera. Spróbowałem ponownie i również nic.
- Chuj mnie zaraz strzeli! - warknąłem przez zaciśnięte zęby i kopnąłem w starą drewnianą szafę, tym samym robiąc w niej spore wgniecenie. Nie zwracając na nic uwagi waliłem pięściami, powodując nowe szkody. A pierdolona złość nadal nie ustępowała. Zacisnąłem tak mocno zęby, że równie dobrze za chwile mogły popękać. Krwawiły mi kostki, wszystko było rozjebane, zniszczone, pokój wyglądał, jakby przeszedł przez niego huragan. Jedynie łóżko trzymało się w dobrej formie, świadomie je oszczędziłem.
Ni stąd, ni zowąd zapiszczała komórka.
- Czemu nie odbierałeś do kurwy nędzy? - syknąłem, ściskając mocno telefon.
- Uspokój się, ja pierdolę - odpowiedział facet. - Nie zawsze mam czas, żeby odbierać od ludzi twojego pokroju, jasne? - dodał bardzo spokojnym tonem, jak na charakter tej rozmowy. To było przegięcie. Jebane przegięcie.
- Ludzi mojego pokroju? - prychnąłem. - Chyba nie wiesz, kurwa, z kim masz do czynienia - zaśmiałem się do wyświetlacza.
- Dobra, skończmy te głupie podchody - zmienił temat. - Co chciałeś?
- Załatwiłeś coś czy nie? - zapytałem prosto z mostu.
- Udało mi się coś załatwić, ale prawie mnie złapały gliny, ty chuju. Jak znajdziesz pracę to nie spłacisz mnie do końca życia, gwarantuje ci to - sarknął.
- Co masz? - kompletnie zignorowałem jego wcześniejsze groźby i obietnice.
- Głównie grzybki, skombinowałem jeszcze trochę kokainy.
- Trochę, to znaczy? - spytałem zniecierpliwiony. - Tylko na tyle cię stać? - prowokowałem go, mając nadzieję na coś więcej.
- Mówiłem ci, cholera, że już w tym nie siedzę. To był szczyt moich możliwości, więc albo zamkniesz swój szczeniacki pysk i grzecznie odbierzesz towar albo zostaniesz z niczym - stwierdził.
- Niech ci będzie - odpowiedziałem po chwili zastanowienia. W tej kwestii musiałem przyznać mu rację.
- Rozumiem, że na mieście teraz się nie pokazujesz, więc gdzie zamierzasz się pojawić i kiedy?
- Możesz zostawić to w torebce pod drzwiami mieszkania, wyślę zaraz adres. Jeszcze dzisiaj - chciałem dostać te rzeczy we własne ręce. Ileż można było czekać. Dostałbym pierdolca.
- Kiedy ty wreszcie zrozumiesz, że też mam, kurwa, życie? Że nie jesteś najważniejszy na świecie? - miałem wrażenie, że ten człowiek z całego serca mnie nienawidził. - Mogę to zrobić najwcześniej jutro rano i nie chcę słyszeć nawet słowa sprzeciwu, wyślij ten adres.
- W porządku - westchnąłem ciężko. - Tylko nikt poza tobą ma nie znać tego adresu, jasne? Inaczej cię sprzedam - powiedziałem, nieco uspokojony.
- Umowa stoi, nie jestem głupi - po tych słowach się rozłączył.
Bez zbędnego zwlekania wysłałem na ten numer wiadomość z dokładnym adresem i prośbą o natychmiastowe skasowanie, po czym usiadłem na łóżku, kładąc komórkę pod poduszką.
Zdziwiłem się, słysząc po kilku minutach dźwięk nadchodzącej wiadomości. Czego znowu nie wiedział, o czym zapomniał?
Ku mojemu zdziwieniu nadawcą wcale nie był Yosh, a Naruto Uzumaki. Wszedłem w skrzynkę odbiorczą, która pękała w szwach od jego wiadomości. Ich treść zaskoczyła mnie jeszcze bardziej.
Hinata znowu nie zmrużyła oka przez całą noc, coraz bardziej się o nią martwię, wizyty u lekarza nie pomagają. W dzień jest miła i spokojna, a w nocy ciągle płacze, przeklina, czasami nawet mówi mi o myślach samobójczych. Nie wiem już, co mam robić…
Musimy go odzyskać, bo sam zaczynam wariować.
Oczywiście, że ci to wybaczyliśmy, ale z każdym dniem jest coraz trudniej. Coraz bardziej boję się, że go nie odzyskamy.
Hinata ciągle o nim opowiada, kazała mi iść z nią na zakupy i kupić dla niego nową kurtkę, buty, inne ubrania. Mruczy coś pod nosem, mówi, że niedługo sam do nas przyjdzie.
Jestem zły, że tak go wtedy zostawiłaś. Gdyby nie to, wszyscy żylibyśmy sobie teraz w spokoju, szczęśliwie.
Mam wrażenie, że to już nie moja kobieta.
Sakura, musisz z nią porozmawiać.
Gdzie ona go zostawiła? Miałem wrażenie, że sprawa była strasznie porąbana, musiałem w końcu dowiedzieć się, o co naprawdę chodzi. Co ta różowa odpierdoliła? Jeden wielki bajzel - tak mogłem nazwać to wszystko.
Usłyszałem pukanie do drzwi. 

***

Od autorki: Witam po sporej przerwie, która spowodowana była wieloma czynnikami, oj naprawdę wieloma. Wreszcie zaczęły się wakacje, w związku z tym moja aktywność w blogsferze powinna się nieco poprawić. Następny rozdział pojawi się dopiero po 10 sierpnia (wyjeżdżam 17, wracam 27 i 1 znowu jadę), dlatego trzeba się uzbroić w cierpliwość. Niedługo na blogu nastąpi spory remoncik (mam nadzieję, że uda się jeszcze przed wyjazdem, jak nie no to trudno, przemebluję po powrocie xD). Wydaje mi się, że blog dzięki temu trochę odżyje :3 Wpadłam na nowy pomysł, opowiadanie już się pisze na brudno, napaliłam się na nie jak nie wiem co, kto wie, może niedługo zostanie opublikowane. Postaram się również o jakąś jednopartówkę do końca wakacji, tym razem sporo dłuższą.
Akcja w szóstym rozdziale powinna się nieco rozkręcić, mam nadzieję, że ktoś wytrwa jeszcze przez te nudy. :D
No to w sumie byłoby na tyle, do usłyszenia na fp :)

14 komentarzy:

  1. Takie nudy, że aż nie mogłam oderwać się od tego rozdziału. On wcale nie był nudny. Był bardzo ciekawy. I kurde tyle czekałam i znowu muszę czekać. Już nie mogę się doczekać wytłumaczenia tej całej sytuacji Sakury i dziecka Naruto. Ale będę cierpliwa i dam radę.
    No i zastanawia mnie kto to pukał do drzwi.
    Będę zawzięcie czekać na ten sierpień i mam nadzieje, że się doczekam na rozdział. :D
    Pozdrawiam i życzę weny. I jeszcze miłych wakacji. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahah, przeczytałam "takie nudy" i mówię, kurde, miałam rację xDDDDDDDD Ale w dalszej części mnie zaskoczyłaś :3
      Dziękuję bardzo i wzajemnie miłych wakacji! :)

      Usuń
  2. Tyyyeee, jak to policja, to padne. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak swoja droga, to te sms od Naruto sa zabojcze. XD myslalam ze kazdy nastepny bedzie co raz bardziej nienawistny, ale na szczescie nie. No i mam nieodparte wrazenie, ze gdy ten kolezka przyniesie ten towarek, to kogos za soba przyciagnie. ;-;

      Usuń
    2. co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz co raz

      Usuń
    3. TO NIC, ŻE PISAŁAM TEN KOMENTARZ PO 1 W NOCY, A WPIS WYŚWIETLA 17:12 XD NIE BYŁAM W STANIE MYŚLEC, NA KOMPIE POPRAWIAM TO HURTOWO XD

      Usuń
    4. Hahahahahhahahahahahahahahhaha xDDDD <3
      Zostałaś uniewinniona :D :3

      Usuń
  3. Nie wiem czy to rozdział był taki krótki czy to ja tak szybko przeczytałam. Zaczyna się jeszcze bardziej komplikować. Pierwsza scena to lustrzane odbicie mojego zycia osobistego. Wstaję rano, robię mojemu gamoniowi sniadanko a jeszcze źle, że go budzę =_= SMSy na końcu były conajmniej dziwne. Biedny Sasuke pewnie ma teraz rozkminę zycia xD I ostatnie zdanie. Czy Ty kobieto bawisz się w Mayako? Zakaz takich zakończeń. Kolejna mi tu nerwy psuje. ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ODEZWAŁA SIĘ TA, CO TAKOWYCH NIE UŻYWA XD

      Usuń
    2. huehuehuehue ale ja mogę XD

      Usuń
    3. A stwierdziłam, że mogę się zabawić, kto bogatemu zabroni xD
      Lubię psuć ludziom nerwy :3

      Usuń
  4. Przeczytałam wszyściutko. Za jednym zamachem. Jestem z siebie dumna. xD
    Co do opowiadania - koncepcja niezwykle mi się podoba, naprawdę. :D Temat jednak nie jest zbyt łatwy, narkotyki, świat przestępczy. Wszystko jednak czytało sie całkiem płynnie i przyjemnie. Jednak ukłuły mnie dwie rzeczy w tych rozdziałach:
    1. Syna Naruto i Hinaty został porwany, oni jednak nie zachowywali się jakby bardzo ich to bolało. Byli zbyt radośni. Jakoś ich postacie nie pasowały mi do sytuacji. xD
    2. KIedy Sakura zwierzała się Sasuke - strasznie wygadana była jak na kogoś, kto ma taki przejeb. Może to dlatego, ze Sasuke miał także powiązania z Akatsuki. Cóż...
    Ten rozdział był ciekawy, a te sms'y na końcu to mnie zabiły. Sasuke teraz musi nieźle pewnie kminić. xD
    Ogólnie, zainteresowałaś mnie, więc pozwól, że zostanę na dłużej. :3
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na swój blog ;)

    https://www.facebook.com/pages/Opowiadania-o-Sakurze-i-Itachim/839205532766016?ref=hl

    OdpowiedzUsuń