“Dostarczam ci to wszystko dożylnie, niewinnie, dożylnie,
Ten twój cały ukochany syf
Przez zardzewiałą igłę.
Budzisz się i mówisz:
Kurwa, życie miało być, sprawiedliwe.
Proszę, nie kochaj mnie, bo kiedyś cię zabiję”
Wyrzutek. Tak właśnie zostałem nazwany całe cztery godziny i piętnaście minut temu. Zabolało. Nie wiem, czy zabolało, dlatego, że akurat wtedy dawałem sobie w żyłę. Nie wiem, czy zabolało, dlatego, że usłyszałem to właśnie z j e g o ust. Możliwe, że zabolało, dlatego, że była to sama cholerna prawda. Mogło zaboleć przez to, że w tym momencie wokół mnie roiło się od śmierdzących trupów i zakrwawionych dziwek. Zawsze znajdzie się jakieś wytłumaczenie na rozdzierający serce ból. A głupi człowiek ciągle wierzy, że ma on podłoże inne niż to, którego jest świadom i tak dobrze się go wyrzeka.
“Zaburzenie rytmu serca - stan, w którym skurcze mięśnia sercowego są nieregularne, a ich częstotliwość wychodzi poza bezpieczny zakres sześćdziesięciu do stu uderzeń na minutę. Stan taki często stanowić może zagrożenie dla życia, chociaż nie jest regułą.”
Czy znasz ten stan? Czy wiesz, jakie są jego konsekwencje? Według ciotki Wikipedii prawdopodobnie powinienem już być martwy. I co? Wciąż spełniałem wszystkie podstawowe czynności życiowe, a nawet utrzymywałem ciężar swojego ciała na dwóch, obolałych już nogach.
“Mówisz mi, że to lubisz, ja myślę, że już musisz brać
Coś co cię zjada, jak sumienie dobrych ludzi,
Jestem bólem w twoim sercu,
Promilami w twoich żyłach
Chcesz czegoś więcej, nie wystarcza ci już przyjaźń”
Patrzyłem prosto przed siebie, starając się nie upaść i zawiesić swój wzrok na jednym punkcie, który miał stanowić dla mnie pewnego rodzaju oparcie. Nadal szedłem. Minus dwudziestostopniowe zimno zdążyło już odmrozić mi palce u rąk i nóg. Od czasu do czasu udawało mi się mrugnąć, a ta drobna rzecz przypominała mi o tym, że żyję i muszę dalej iść. Nie wiadomo gdzie, nie wiadomo po co ani nie wiadomo, dla kogo.
Przez ostatni czas zdążyłem już trochę wytrzeźwieć, ale nadal czułem skutki uboczne wymieszanego alkoholu i narkotyków. Powoli robiło mi się coraz ciemniej przed oczami. Z każdym kolejnym krokiem nogi zaczynały się buntować. Nie wiedziałem, gdzie się znajdowałem. Chyba na dworcu centralnym, a może w zupełnie innym miejscu? Podszedłem do najbliższego budynku i oparłem się o ścianę, fala dreszczy rozeszła się po moich plecach. Tak cholernie dziękowałem za to Bogu, że o mało nie udławiłem się własnymi łzami.
Miałem na sobie starą, przetartą kurtkę i dziurawe buty, których równie dobrze mogłem nie mieć.
Piekło mnie w płucach. Czy wiesz, kiedy następuje najgorszy moment w ludzkim życiu? To moment, w którym twój oddech sprawia ci tak przeraźliwy ból, że chcesz umrzeć, aby ułatwić sobie te cierpienia. Nie chcesz już nic czuć. Tego właśnie doświadczyłem w sobotę, pierwszego listopada, o godzinie osiemnastej.
A czy ciebie dopadło już zło tego miesiąca? Czy chociaż raz obawiałeś się ataku paniki? Czy chociaż raz liczyłeś bicia serca w obawie, że zaraz może się zatrzymać? Przecież w każdej chwili, każdy z nas może dołączyć do osób, które swoje święto obchodzą na początku tego miesiąca. Zamknąłem oczy.
Dwudziesty trzeci oddech.
Dwudziesty czwarty.
Dwudziesty piąty bolesny oddech.
Byłem wykończony i senny. Oczy powoli same się zamykały, lecz wiedziałem, że nie mogłem zasnąć. Zaśnięcie na takim mrozie było łatwą śmiercią, a ja, mimo wszystko, chciałem jeszcze trochę pożyć.
Kątem oka spostrzegłem sklep spożywczy. Jego nazwa była dla mnie niewyraźna i trudna do odczytania, ale nie robiło mi to jakiejś róźnicy. Chciałem po prostu ogrzać moje przemarznięte do szpiku kości ciało.
To tylko kilka metrów…
Potknąłem się i niemal upadłem, ale po paru minutach udało mi się wejść do przepełnionego pomieszczenia. Zaciągnąłem się głośno ciepłym powietrzem, które w pewien sposób ukoiło moje obolałe płuca. Oczywiście nie odbyło się bez pogardliwych i współczujących spojrzeń. Wyglądałem w końcu jak prawdziwy margines społeczeństwa. Brudny, źle ubrany, nie miałem nawet dokąd się podziać. Od czasu do czasu słyszałem podłe komentarze, a kilku chłopaków zaczepiało mnie i śmiało mi się bezczelnie, prosto w twarz. Jebane snoby pływające w basenach z pieniędzmi. Ciekawe, co by zrobili bez swoich dzianych rodziców, którzy od lat “wywalają” na nich ogrom pieniędzy. Aż strach pomyśleć, że do niedawna byłem taki sam. Zapatrzony w siebie egoista, nieliczący się z nikim. Zostałem sam, bez niczego… A dokładniej z papierkiem po wczorajszym batoniku i kiloma rozrzuconymi w kieszeni tabletkami przeciwbólowymi. One również nie były w stanie mi pomóc. Byłem, jestem i prawdopodobnie już do końca mojego życia będę uzależniony.
Po godzinie kręcenia się w kółko między regałami, zostałem wyrzucony przez ochronę tego, życzliwego jak skurwysyn, supermarketu. Kolejny raz tego dnia doznałem szoku spowodowanego nagłą, drastyczną zmianą temperatury. Najchętniej dałbym sobie znowu w żyłę, ale nie miałem już nawet towaru, przez który kilka dni temu jeszcze bardziej się zadłużyłem.
“Jestem kroplą z heroiny, która płynie po srebrze,
Jestem łzami twojej matki, bo wie, że bierzesz,
Jesteś wjebany na amen
W imię ojca, syna nie pomaga już lament
Ma marnotrawnego syna.
Jestem bezdomnym pijakiem w dziurawych butach,
Który ma krzyż nałogu na plecach i
Na kolana upadł”
Osunąłem się na ziemię, plecami wciąż podpierając się o lodowatą ścianę. Podniosłem nogi pod brodę i objąłem je ramionami. Jeszcze przed chwilą byłem kimś. Osobą, którą wszyscy szanowali, bali się jej i chcieli być tacy jak ona. W tym momencie byłem zupełnie nikim. Nic niewartym gównem.
Ugryzłem się w język, wkurwiony i rozgoryczony. Nie chciałem krzyczeć, nie chciałem zwracać na siebie nawet najmniejszej uwagi. Po chwili poczułem metaliczny, nieprzyjemny smak w ustach. Krew. Czerwona ciecz wylewała się strużką po mojej wardze. Ciepła. Kurwa, była tak przyjemnie ciepła! Zignorowałem tępy ból i rozkoszowałem się powolnym wylewaniem się krwi. Idiota, inaczej nikt by tego nie nazwał.
Miałem wrażenie, że ich widzę. Stali kilka metrów naprzeciwko mnie, trzymali się za ręce. On pocałował ją w czoło i powiedział coś miłego na ucho, bo automatycznie się zarumieniła. Chciałem do nich podbiec, przytulić się, powiedzieć, jak bardzo za nimi tęsknię. Ciało jednak odmawiało posłuszeństwa przy każdej próbie podniesienia się z ziemi.
- Mamo… - z mojej krtani wydobyła się marna imitacja głosu, z trudem w ogóle otworzyłem usta. - Mamo - powtórzyłem nieco głośniej. Nie zareagowała. Nie zareagowała na moje wołanie… - Tato! - Udało mi się krzyknąć, mając nadzieję, że chociaż on mnie zauważy. - Taaaato! - Zawyłem i zacząłem wymachiwać sztywnymi rękami. Ten śmiał się w najlepsze i niezwruszony dalej rozmawiał z matką. Dlaczego mnie ignorowali? Cholera jasna, przecież to ich potrzebowałem najbardziej! - Tu jestem, kurwa! - Zabolały mnie uszy od przeraźliwego dźwięku, jaki wydobył się właśnie z mojego gardła.
Próbowałem wyregulować przyśpieszony oddech, jednak wszystko zdało się na marnę. Wpadłem w histerię.
Raz.
Dwa.
Trzy.
Cztery.
Pięć…
KURWA!
Zacząłem się wić, wymachiwać nogami i zadawać sobie ból fizyczny na różne możliwe sposoby. Szumiało mi w głowie, a obraz moich rodziców nie zniknął sprzed oczu. Nie życzyłem tego najgorszemu wrogowi.
Sześć.
Siedem.
Osiem.
Dziewięć.
Spokojnie…
Oddychaj!
Po jakimś czasie majaki ustąpiły, a moje ciało przeszywał ból spowodowany wcześniejszym okaleczaniem się.
Nie wiedziałem, co się dzieje. Nie wiedziałem, jak się nazywam. Moje ciężkie powieki powoli opadły, a ja, bezbronny, powoli traciłem przytomność.
“Dostarczam ci to wszystko dożylnie, niewinnie, dożylnie,
Ten twój cały ukochany syf
Przez zardzewiałą igłę.
Budzisz się i mówisz:
Kurwa, życie miało być, sprawiedliwe.
Proszę, nie kochaj mnie, bo kiedyś cię zabiję”
***
Od autorki: Haj, haj, helooł! Jak widzicie, nie było żadnych obiecanek - cacanek i założyłam "Dożylnie". Jestem zadowolona, bo mam kilka rozdziałów w przód, które, co prawda, trzeba jeszcze poprzerabiać i sprawdzić, ale na razie jest bardzo dobrze. Historia wpadła mi do głowy na początku listopada, może być trochę smutna i melancholijna, więc jeśli spodziewacie się jakiś kwiatków i szczęścia, to się tego raczej nie doczekacie. Cóż, wiem, że ostatnio się leniłam i nic nie pisałam, ale najpierw padł mi komputer, potem nie było weny, a o czasie to już nie wspomnę. No i ostatnio pisanie nie sprawiało mi żadnej przyjemności, musiałam od tego trochę odpocząć, przytłoczyło mnie takie pisanie pod przymusem. Dlatego po tak długiej przerwie pisanie zaczęło mi sprawiać ogromną radość, nabrałam jakiegoś takiego dystansu do tego wszystkiego i mam nadzieję, że też trochę świeżego spojrzenia na pisanie opowiadań. Zaczęłam nawet parę dni temu rozdział na Skin of all, także jeśli ktoś czeka, to niech niedługo wyczekuje notki. :>
Mam nadzieję, że chociaż nieliczni tu wpadną i zostawią swoje zdanie na temat, na razie, tego krótkiego prologu. Może jeszcze nie wszyscy zapomnieli o moim (nie)istnieniu. Byłoby miło. :)
Jeżeli chodzi o nowy rozdział tutaj, na "Dożylnie" mam zamiar opublikować go w Sylwestra, a co, zaszaleję!
Chciałabym w takim razie od razu w pierwszym poście życzyć wam zdrowych, wesołych i pogodnych świąt! ^^ Wymarzonych prezentów i miłej, rodzinnej atmosfery.
W notce mogą być błędy, więc jeśli ktoś coś znajdzie, proszę powiedzieć.
Nooo, Zochan, naprawdę polubiłam tę historię! Tak jak zapowiedziałaś, jest melancholijna i emocjonalna, czyli dokładnie to co lubię. Szczególnie spodobało mi się samo pokazanie Sasuke (bo to on jest głównym bohaterem, prawda?). Nie jest u Ciebie jakimś Wielkim Uchihą, a złamanym człowiekiem, narkomanem, imitacją samego siebie sprzed lat - jak sam zauważył, rozmyślając o bogatych dzieciakach. Jednak w tym wszystkim nie jest też postacią "do rany przyłóż", jako czytelnik mu nie współczuję, myślę "dobrze mu tak, sam się do tego doprowadził". A jednocześnie, cholernie mnie ciekawi, w jaki sposób doprowadził się właśnie do tego skraju. I dlatego nie mogę się doczekać pierwszego rozdziału. Naprawdę chcę poznać Jego historię :)
OdpowiedzUsuńCo do stylu: Widać, że czujesz się dobrze w tej historii i że dobrze Ci się ją pisze, dzięki temu czyta się bardzo przyjemnie. Bo na przykład na Skin perspektywa Temari wychodzi Ci mniej naturalnie (nad czym ubolewam cryy). Ale tu.... no ja jestem zachwycona, szczerze mówiąc xd Aż łapię doła, bo mi ostatnio pisanie zupełnie nie idzie ._.
Błędy:
Dwudziestostopniowe zimno zdążyło już odmrozić mi palce u rąk i nóg, a także sprawić, że nie czułem już żadnej części swojego ciała. ----> powtórzenie "już", jak na moje to wgl "już" tu nie jest potrzebne. (generalnie coś za dużo tych "już" w tym rozdziale ._.)
Najchętniej dałbym sobie znowu w żyłę, ale nie miałem już nawet towaru, przez który kilka dni temu jeszcze bardziej się zadłużyłem. ---- ...ale nie został mi ani gram z towaru, przez który kilka dni temu zadłużyłem się jeszcze bardziej, niż dotychczas (jakoś lepiej mi brzmi, ale generalnie zdanie nie jest złe)
Po jakimś czasie majaki ustąpiły, a moje ciało przeszywał ból, spowodowany wcześniejszym okaleczaniem się. ---- coś mi tu nie pasuje :/ "Po jakimś czasie majaki ustąpiły i wtedy w pełni odczułem ból spowodowany wcześniejszym okaleczaniem się."
Wgl, ta piosenka MAGNES ♥ Chyba się w niej zakochałam *___*
Buziaki! ♥
Jest! Cieszę się, że mój Sasuke wypadł całkiem całkiem, od początku nie chciałam, żeby był jakimś nie wiadomo jakim wielkim panem Uchihą ._.
UsuńNo właśnie zdaję sobie sprawę, że tu pisze mi się luźno i bez problemu, a na Skin często bardzo sztywno wychodzi perspektywa Temari. No, ale mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni. xD
Awwwwwwwwwwwwww, naprawdę bardzo cieszę się, że ci się spodobało. *,* Spodziewałam się różnych reakcji na ten prolog, a tu taka niespodzianka! ;)
Dziękuję za wytknięcie tych błędów (trzeba będzie kiedyś usiąść i poprawić, ech xD)
Magnes jest cudowny, to prawda <3
Ja się nigdy nie wyrażę na temat błędów, bo sądzę, że się do tego nie nadaję i od razu przejdę do rzeczy. :D
OdpowiedzUsuńJako nowy bywalec na SS, bo w końcu się w ten paring wkręciłam (Wszystko dzięki Sasame, pozdro szefowo. Ach i Sheeiren!), śmiało mogę stwierdzić, że zostanę na dłużej i raczej do końca, chyba, że świat się sypnie, bo mam w zwyczaju kończyć czytać każdy tekst.
Jest naprawdę ciekawie, bo w sumie osobiście jeszcze nie trafiłam na taką tematykę, związaną bezpośrednio z narkotykami, a że jestem pokoleniem wychowanym na My, dzieci z dworca ZOO i Pamiętnik Narkomanki to gdzieś tam z sentymentu łaknę takich opowiadań.
[...] wokół mnie roiło się od śmierdzących trupów i zakrwawionych dziwek.. Jestem zaciekawiona tym zdaniem. Być może za głupia by się domyślić, gdzie chłopak konkretnie był, a nuż zostanie to wyjaśnione... Jeżeli to ta pierwsza opcja, to nie pogardzę wyjaśnieniem. xD
No i zastanawiam się, jak rozwiniesz tu wątek SS. ;>
Pezet <3
Pozdrawiam cieplutko i również życzę wesołych świąt! :)
Również pozdrawiam! <3
UsuńJaki Pezet? Tutaj nawet nie ma ani słowa z kawałków Pezeta, toż to Onar jest. XD
Eee, a myślałam, że w playliście jest tylko dożylnie! :O Tyle pezeta xD
UsuńWitam nową czytelniczkę <3
UsuńBardzo się cieszę, że Sasame wkręciła cię w ten paring (mimo wszystko wie co dobre xDDD)
Czytałam Pamiętnik Narkomanki dawno temu, ale też mam do tego jakiś taki sentyment.
O tak, Pezet jest mistrzem <3 Kocham gościa jak nie wiem co, haha. xD
Dziękuję za komentarz, mam nadzieję, że nie zniechęcę cię następnymi rozdziałami! :3
Saseme, była piosenka Pezeta w plejliście xDDDD A ta już się awanturuje ;p Głupia <3
UsuńJacie, jacie, jacie! Ale teraz mnie zachęciłaś do czytania tego dalej, ale muszę czekać do sylwka :(
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jak na początek bardzo mnie wciągnęło, mało które opowiadanie po prologu mi to daje. Więc jestem szczęśliwa :D
Klimat mnie bardzo zaciekawił.
No nie wiem co jeszcze powiedzieć... Eh.
Więc powiem tylko wesołych świąt i czekam na rozdział
A już się pojawił nowy rozdział, postanowiłam, że dodam w Wigilię, także zapraszam. B|
UsuńCieszę się, że cię zachęciłam, baaardzo! :D Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej. :3
No nieeee, nie dodał się komentarz, nie wierzę ;____;
OdpowiedzUsuńA więc od nowa, ech:
No no Zochan!
Wróciłaś i to w jakim stylu! <3
Prolog pochłonęłam w jedną chwilkę i ja kupuję ten pomysł w 100%
Taki upadły Uchiha-ćpun. Boję się, że mnie zniszczysz tą historią, ale czytanie melancholijnych zdarzeń z życia naszego Sasuke jak mniemam, będzie dla mnie przyjemnością. Sadystyczną, ale zawsze.
A szablon cudowny <3 Piękne dzieło chusteczki.
Także pozdrawiam, czekam na więcej i również wesołych świąt ;* Weny, dużo prezentów i czegokolwiek sobie zażyczysz ^^
OOOO, kto tu zawitał <3
UsuńGŁUPI BLOGGER, AWR. ;_;
Współczuję, że musiałaś pisać komentarz od nowa, haha. xD Mi by się pewnie nie chciało.
Nie zniszczę cię, obiecuję :3
Szablon zdecydowanie najlepszy, haha!
Już ci życzyłam wesołych świąt przed świętami xD
ZAKOCHAŁAM SIĘ W WYGLĄDZIE!!!! Ale to już wiesz. ;)
OdpowiedzUsuńWiesz co? Mam takie wrażenie, że zniszczysz mi psychikę tą historią, boję się!
Boże, "Noc i dzień" ----> Kocham <3
Nie wiem co mam ci jeszcze powiedzieć... Zaszalałaś, rozdział w Sylwestra... B|
Jak chyba każdy, polubiłam Twojego Sasuke. Taki ćpun, to coś innego. Ciężko mi idzie to komentowanie, więc kończę i czekam na następny rozdział! :D
Pozdrawiam, wesołych świąt! :D
Wiem, wiem. Chustii się postarała *,*
UsuńNie zniszczę, haha xDDDD Chociaż na razie nic nie mogę obiecać... ;>
Dziękuję za komentarz :)
Przez fragment z rodzicami przypomniał mi się sen z dzieciństwa, kiedy trzymałam się balustrady balkonu po zewnętrznej stronie i krzyczałam, by mama i tata mnie uratowali, a oni zdawali się mnie nie słyszeć i dalej zastanawiali się, z czego opłacą resztę rachunków.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie klimaty, jestem bardzo ciekawa jak dalej się to potoczy. Tobie również życzę wesołych świąt i powodzenia! :)
Swoją drogą mega się wciągnęłam w piosenkę i słucham jej od rana, cudo
UsuńMiło, że podoba się klimat, cieszę się bardzo. :D Takie sny są straszne, miałam takie często... Nikomu ich nie życzę, haha xD
UsuńCześć Zosiu! Mój frajerku jeden. <3
OdpowiedzUsuńMiałam ogromną przyjemność wcześniej czytać ten prolog, ale przeczytałam go jeszcze raz i powiem Ci, że z tym klimatycznym szablonem tak jakoś lepiej wypadł niż na docu, więc no... jest szał, jest klimat.
Historia przypadła mi do gustu, lubię takie smutne, melancholijne klimaty - zresztą zawsze pisałam takie smutasy, chociaż od pewnego czasu mało u mnie tej melancholii. XD
Ciekawi mnie co się stało z rodzicami Saska, zostawili go? A może mieli wypadek? Przecież od tak nie stoczył się na dno, bo jeśli by żyli na pewno chcieli by mu pomóc czy coś. Chyba, że uciekł gdzieś w siną dal, to zmienia postać rzeczy.
Podoba mi się postawa tego Sasuke, chociaż nie popieram ćpania, to jednak na blog to fajny pomysł, zwłaszcza, że Sasuke zdaje sobie sprawę z popełnionych błędów i, że już się nie uwolni od nałogu.
I uwielbiam ten szablon, pasuje idealnie! <3 Chusti się postarała.
A co do muzyki to wiesz, że uwielbiam ten kawałek? <3
Pozdrawiam!
Cześć frajerku <33
UsuńNo i widzisz, zawsze możesz pozamulać z moim blogiem, haha xDDDD Jak tobie przypadła do gustu, to serio musi być nieźle ;P XD
A wątek z rodzicami wyjaśni się, SOON. ;>
Ja też nie popieram ćpania, nie jestem ćpunem, ej xDDDD Nie oskarżaj mnie.
Wiem, że uwielbiasz, jt <3
Nie przeczytam, bo SS, a ja gardzę tym. Ale powiem ci, żę fajny szablon zrobiła Chusteczka.
OdpowiedzUsuńTo masz takiego komenta, żebyś nie myślała, że cię opuściłam. Taki prezent na święta. :3
No i wal się xd
UsuńDzięki :3
Tak jak wspomniałam tak jestem :D Muszę ci powiedzieć, że jestem ciekawa, w jaką stronę pójdzie to opowiadanie :D Jesteś dla mnie zupełną zagadką i nic jak tylko czekać na niespodzianki w postaci wydarzeń w tym opowiadaniu :D
OdpowiedzUsuńPLUSY:
+ dobra fabuła;
+ tajemniczość;
+ przemyślenia bohatera;
+ nie podjarało mnie to tak, żebym była w siódmym niebie, ale no wciągnęło, nie umiem tego wytłumaczyć, to tak jakbym wzięła książkę do czytania, przeczytała prolog, nie jest zapierający dech w piersiach, aczkolwiek zaciekawił, zaintrygował, i chce się więcej (ponieważ jest prosty, niewymagający cudów), nie ma „WOW to jest ekscytujące” ale jest „WOW to jest poważne i prawdziwe”, tym mnie przekonałaś;
MINUSY:
- oprócz błędów to nie ma na razie minusów;
Ocena końcowa rozdziału: 5- (bez błędów 5)
Ocena końcowa względem poprzednich rozdziałów: brak
Pozdrawiam :D
P.S. Trzymam kciuki, żebyś wytrwała do końca, życzę weny <3
Haj, haj, heloł <3
UsuńPostaram się żeby było dużo niespodzianek, mam nadzieję, że mi wyjdzie. :D No i cieszę się, że jest więcej plusów niż minusów, to już coś. Wiem, że popełniam milion błędów, ale dzisiaj postaram się wszystko poprawić wraz z instrukcjami twojego mejla, za którego dziękuję jeszcze raz. :)
Yeah, 5- <333
Również pozdrawiam!
Nie wiem jak opisać swoje uczucia po przeczytaniu tego...ale wiem, że to było rewelacyjne!
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam czegoś tak dobrego, no mowę mi odbiera.
Naprawdę świetny pomysł, ciekawe rozpoczęcie historii...jesteś genialna.
To ukazanie Sasuke, to sprawienie, że ludzie są ciekawi dlaczego doprowadził się do takiego stanu.
Jego przemyślenia, które pokazują, że to nie kolejny wielki Uchiha, który miał wszystko podstawiane pod nos, który gości w większości historii SS, tylko chłopak, który na co dzień musi radzić sobie z życiem. Tak, tak, wiem, powiedział, że on też kiedyś był jednym z tych egoistycznych snobów. Ale właśnie podoba mi się tutaj to, że on tylko o tym wspomniał, teraz jest inny. Ojejku, nie umiem tego wytłumaczyć, choć się nad tym głowie, ale mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi, haha :D
No coś nowego.
Nie mogę się doczekać aż zaraz nadrobię rozdziały i choć odrobinę dowiem się części tego wszystkiego.
Szablon masz przepiękny, razem z muzyczką w tle, dodają tej historii takiej tajemnicy.
Jestem ogromnie ciekawa, dlatego ten komentarz dobiegł końca, ponieważ idę czytać rozdział pierwszy. ^^
Pozdrawiam.
/ EveLin.
Jestem na siebie zła, że dopiero teraz tutaj dotarłam! xD Uwielbiam takie klimaty; samotność, ból, a do tego dochodzą jeszcze narkotyki i samookaleczanie. Wychowałam się w końcu na "My, dzieci z dworca Zoo", do czego wielokrotnie wracam :D. Poza tym w bardzo ciekawy sposób przedstawiłaś Sasuke, najpierw był bogatym dzieciakiem, któremu niczego nie brakowało, wszystko miał podtykane pod nos; potem stał się uzależnionym od prochów, bezdomnym, z którego społeczeństwo odrzuca na margines i kpi z niego na każdym kroku. No nic, lecę czytać dalej, bo naprawdę spodobało mi się już po przeczytaniu prologu .
OdpowiedzUsuń